Wywiad z Floor dla Musicalypse

Premiera DVD Vehicle of Spirit jest zaplanowana na koniec tego roku. Z tej okazji Tuomas Holopainen, Marco Hietala oraz Floor Jansen wyruszyli 29 września do Helsinek, by promować nadchodzące wydawnictwo w fińskich mediach, wliczając w to nasz serwis. Po pokazie mieliśmy okazję porozmawiać z Floor o nowym DVD, życiu w roli wokalistki Nightwish oraz osobistych doświadczeniach.

Właśnie skończyliśmy oglądać Vehicle of Spirit – jak Ci się podoba w porównaniu do Showtime, Storytime?

Obie płyty dzieli od siebie okres kilku lat. Na Vehicle of Spirit można zobaczyć występy w pełni nasze w porównaniu do festiwali… Oczywiście koncerty festiwalowe również są „nasze”, ale chodzi mi o naszą organizację, scenę i jej wyposażenie – całokształt. Nie chcę zagłębiać się zbytnio w porównania, bo lubię to, jak oba te DVD pokazują naszą pracę w innej formie, przekazują nieco inny klimat i są osadzone w innych momentach naszej historii. Na nowym DVD skupiamy się na aktualnej światowej trasie – pokazujemy dwa pełne występy plus sporo materiału koncertowego z innych miejsc. To koncepcja zdecydowanie odmienna od Showtime, Storytime. Na nim też prezentowaliśmy koncert, ale zawarta była tam również obfita część dokumentalna. Tym razem skupiamy się tylko na materiale z występów na żywo – to zupełnie inna forma.

 

Jaki jest Twój ulubiony moment z tego DVD? Czy masz może swoje ulubione chwile z obu koncertów?

Jedno z pamiętnych wspomnień pochodzi z koncertu w Tampere. W trakcie śpiewania „Sleeping Sun” byłam na wybiegu otoczonym przez fanów. Naprawdę się bałam, a wszystko przez moje buty, które… były nielichym wyzwaniem. [śmiech] Bardzo je lubię! Jak na kobietę przystało, chciałam założyć coś, co wygląda pięknie, ale nie jest bardzo praktyczne, szczególnie gdy trzeba w tym schodzić po pochyłym, śliskim podłożu. Utwór taki jak „Sleeping Sun” wyjdzie pięknie tylko jeżeli zostanie zaśpiewany bez najmniejszej choćby pomyłki. Nie mogłam pozwolić sobie choćby na drobne potknięcie. Musiałam zadbać o odpowiednią dynamikę i inne detale śpiewu – a to wszystko w trakcie schodzenia pomiędzy 23 tysiące osób na widowni. Duże wyzwanie, ale byłam bardzo zadowolona z rezultatu.

Najlepsze wspomnienie z Wembley z kolei to chyba mowa Richarda Dawkinsa i ta charakterystyczna przerwa w „Where endless forms most beautiful…. and most wonderful…” Ależ byłam spięta! Zastanawiałam się, czy może zapomniał słów, czy powinno się coś wydarzyć. Ale gdy wznowił recytację, reakcja widowni zapierała dech w piersiach. Jak to dobrze, że na filmie mogłam ją zobaczyć z jeszcze lepszej perspektywy niż na koncercie. Oglądając go w domu po raz pierwszy miałam twarz mokrą od łez. Tak jak ludzie na widowni! Z łzami w oczach, machający dłońmi i słuchający słów Richarda. Ogromnie się cieszę, że udało nam się podzielić z nimi emocjami, które wtedy czuliśmy.

 

Wasz wystrój sceniczny w trakcie trasy promującej Endless Forms Most Beautiful był dosyć minimalistyczny w porównaniu do, na przykład, ogromnych organów lub łodzi z trasy Dark Passion Play. Kto odpowiada za design tych rekwizytów i jak to się złożyło, że tym razem cechowały się one większą prostotą?

Spora część pomysłów płynie od nas samych. Dużo z rekwizytów scenicznych zostało zastąpionych ekranami i wizualizacjami i zapewniam, że nie sposób nazwać je minimalistycznymi. [śmiech] Do tego na przykład w Tampere mieliśmy rząd reflektorów, których snopy świateł spływały w dół sceny podczas koncertu. Ogółem poczyniliśmy znaczny progres z oświetleniem, więc nie mogę powiedzieć, że wystrój stał się mniej okazały. Rozwinął się, choć w innym kierunku. Naturalnie mamy też rekwizyty. Chociażby spora konstrukcja wokół Tuomasa, sprzęt dla Troya, drzewiasta ozdoba dla Marco i jeszcze jedna dla mnie. Nie uważam, byśmy poszli w kierunku minimalizmu.

 

Według mojej wiedzy Nightwish ma w planach roczną przerwę, która ma rozpocząć się po następnych kilku koncertach w Azji. Co zespół planuje na czas po tej przerwie? Powrót do studia?

Mamy swoje plany, ale nie zamierzamy ich nikomu wyjawiać. Szykujemy coś wyjątkowego. Słyszałam już różne interpretacje naszych słów. Mówimy „w 2017 mamy przerwę, potem robimy coś szczególnego, ale do 2018 nie powiemy ani słowa”. Niedługo później ludzie powtarzają „uważamy, że zespół w 2017  wkroczy do studia”. Czasami wręcz mówią to jako pewnik, a mi wtedy pozostaje to dementować. Plan jest prosty: robimy sobie cały rok przerwy, by naładować baterie do pełna. Zespół taki jak Nightwish na to w pełni zasługuje i nie jest to nic dziwnego po 20 latach pracy non-stop. Ale! Po przerwie szykuje się coś specjalnego. Nie mogę jeszcze powiedzieć, co to. Dość rzec, że to coś unikalnego; coś, co naprawdę spodoba się ludziom.

 

Czy ty albo koledzy z zespołu zastanawiacie się nad pracą przy innych projektach, np. Brother Firetribe, Tarot albo ReVamp?

Emppu na pewno wiąże plany z Brother Firetribe. Wydaje mi się, że Kaitsu rozważa zajęcie się czymś w Wintersun. Będzie też uczył. Marco, podobnie jak Troy, pracuje nad albumem solowym. Ja z kolei zdałam sobie sprawę, że przez bycie w grupie takiej jak Nightwish udzielanie się w innym zespole staje się bardzo trudne. Tkwiłam w wątpliwościach, co zrobić z ReVamp, bo ta moja holenderska kapela zasługuje na równie dużo uwagi. Niestety, trudno jest mi wykrzesać na to siły, szczególnie że wkrótce będę mamą. Trudno mi było wkładać w ReVamp tyle sił, ile należy. Dlatego postanowiłam, że pora zostawić ReVamp za sobą. To oznacza, że będę skupiać się przede wszystkim na macierzyństwie. Ale w 2008 roku napisałam muzykę na album rockowy wspólnie z gitarzystą Jornem Viggo Lovstadem z norweskiego Pagan’s Mind. To materiał zupełnie odmienny od naszej stylistyki, którego do tej pory jeszcze nie zdołaliśmy wypuścić. Nie planujemy niczego szczególnego, ale mamy ambicję, by jeszcze popracować nad tą muzykę, o ile czas pozwoli.

 

Wróćmy do materiału Nightwish. Który utwór jest dla Ciebie największym wyzwaniem wokalnym?

Trudno jest mi wskazać jeden utwór wyróżniający się jednoznacznie na tle pozostałych. Niektóre piosenki mają partie, które nie są w pełni naturalne dla mojego głosu. Na przykład „Amaranth” początkowo był sporym wyzwaniem przez swój popowy klimat, do którego nie jestem przyzwyczajona. O trudności „Sleeping Sun” już wspominałam. To utwór, w którym naprawdę nie ma miejsca na pomyłkę. Nie może być zbyt operowy, zbyt lekki, dynamika jest w nim wszystkim… Oto wyzwanie. Oczywiście wysokie nuty w „Ghost Love Score” to nieliche wyzwanie. Ogółem – trudności tkwią we fragmentach utworów.

 

14593181_1194909087239674_1680335400_n

 

Czy potrzebowałaś nauczyć się nowych technik wokalnych, by poradzić sobie z utworami Nightwish? A może wszystkie potrzebne umiejętności były już w Twoim zasięgu?

Były w moim zasięgu… Aczkolwiek są  techniki nieużywane przeze mnie tak często, które odkryłam na nowo dzięki tym lżejszym, bardziej delikatnym piosenkom. Nieczęsto mogłam z nich korzystać i bawić się nimi wcześniej.

 

Czy są jakieś utwory z wcześniejszego repertuaru Nightwish, których jeszcze nie śpiewałaś na żywo, a bardzo byś chciała?

[śmiech] Całe mnóstwo! Mamy osiem płyt do wyboru i nie jesteśmy w stanie stworzyć setlisty ze starszych utworów. Mówimy tutaj o trasie koncertowej Endless Forms Most Beautiful, podczas której skupialiśmy się na nowym materiale. Ale są na przykład utwory takie jak „End of All Hope” – bardzo ekscytujące. Mam fatalną pamięć, jeśli chodzi o nazwy, ale do tego dochodzi „Gethsemane” i mnóstwo innych.

 

Ostatnio użyczyłaś swojego głosu w licznych projektach. Czy masz wśród nich swoich ulubieńców?

Nie, ale ostatnio połączyłam siły ze szwedzkim Evergrey, w którym zasłuchiwałam się od nastoletnich czasów. Mój przyszły mąż był kiedyś perkusistą tego zespołu. Dzięki temu po mojej przeprowadzce do Szwecji mogłam poznać się z ich wokalistą. Nasze drogi już wcześniej się splotły, ale nie w taki sposób. To było wyjątkowe, przemiłe uczucie, gdy poprosił mnie o zaśpiewanie na ich płycie, bo była w tym nie tylko przyjaźń, ale i ogromna, długotrwała sympatia do tego zespołu. Za wyjątkiem jednego czy dwóch projektów, wszędzie, gdzie się angażowałam, dawałam z siebie wszystko, bo zawsze staram się udzielać przy tworzeniu muzyki zespołów, które naprawdę lubię.

 

Zawsze dużo podróżowałaś. Czy są jakieś zakątki świata, które szczególnie lubisz albo takie, do których chciałabyś wreszcie trafić?

Nowością w tej trasie były dla mnie Chiny. Nie oczekiwałam, że przypadną mi do gustu – chińskie podejście do życia zawiera kilka elementów, które są dalekie od mojej perspektywy. A jednak bardzo mi się podobały. Spotkałam wspaniałych ludzi, spróbowałam fantastycznej kuchni… Wszystko było dużym zaskoczeniem.

Jestem wielką fanką Japonii. Fantastyczne miejsce. Uwielbiam Kanadę, w szczególności miasto Vancouver, z jego wspaniałym parkiem i mnóstwem urokliwych miejsc.

Gdzie jeszcze nie byłam… Nieraz zawitałam do Brazylii, ale jak dotąd nie widziałam Amazonii. Bardzo, ale to bardzo chciałabym wyruszyć tam w podróż. Parokrotnie byłam też w Australii, ale jeszcze nigdy poza miastami. Jeszcze nie byłam w outbacku. [pustynne i półpustynne regiony środkowej Australii – przyp. tłum.] Do tego doliczmy jeszcze moje osobiste marzenie – Islandię.

 

Pójdźmy za tą myślą nieco dalej. Którą z nowych potraw, których zasmakowałaś w trasie, polubiłaś najbardziej?

Mieliśmy w tej trasie wynajęty catering – bardzo nietuzinkowy – i jedną z jego potraw był seitan. Jestem wegetarianką i czasami niełatwo jest o coś do jedzenia, co jest po prostu smaczne. Normalnie nie jest to trudne, ale z jakiegoś powodu firmy cateringowe mają z tym kłopot. Najadłam się już tylu potraw, które były nijakie w smaku tylko dlatego, że nie powstały z zabitych zwierząt… Szczęśliwie potrawy wegetariańskie od tamtej firmy były naprawdę pyszne. Nawet jeśli nie zawsze były lekkostrawne, cieszyłam się ich smakiem za każdym razem.

 

Podobno jesteś fanką Kalevali. Czy czytałaś ją w całości?

Przeczytałam część. Tak się złożyło, że mogłam się z nią zapoznać dzięki pewnej marce biżuterii. Dołączyłam do projektu edukacyjnego dla dzieci, w którym opowiadano jedną z legend Kalevali. To wspaniałe opowieści.

 

Czy są części, które szczególnie mile wspominasz?

Nie znam Kalevali tak dobrze, by wskazać ich więcej niż jedną. Ta, która przypadła mi do gustu, jest historią o Lemminkäinenie. Piękna opowieść. Mroczna, ale to częste w Kalevali.

 

Ostatnie pytanie. Zauważyłam, że na ostatniej płycie ReVamp, Wild Card, można usłyszeć głos Devina Townsenda w utworze „The Anatomy of a Nervous Breakdown: Neurasthenia”. Devin Townsend jest znany z niechęci do śpiewania w projektach innych muzyków. Jak się poznaliście i jak Ci się udało przekonać go, by zaśpiewał w tym utworze?

Ach, tak! Boże, wydaje mi się, że poznaliśmy się na backstage’u jednego z festiwali. Zaproponowałam mu współpracę. Jego odpowiedź brzmiała: „Owszem, na ogół nie robię takich rzeczy. Zależy od materiału. Poza tym chcę mieć możliwość pisania partii, którą mam zaśpiewać”. I mi to odpowiadało! Wysłałam mu więc wersję instrumentalną, dodałam do tego wersję z moimi pomysłami na wokal. Zaznaczyłam też, że ma pełną swobodę działania. Akurat wtedy zwaliło mu się mnóstwo rzeczy na głowę i bałam się, że tego nie zrobi. Ale w końcu otrzymałam odpowiedź, że bardzo mu się podobała moja wersja, więc postanowił ją zaśpiewać. Prawdziwy wyjątek, wiem! Na koniec rzecz jasna Devin dodał do tego swój własny sekretny sos, dzięki któremu utwór brzmiał jak z jego warsztatu. Nie zaśpiewał w 100% tego, co stworzyłam, ale wykorzystał mój tekst oraz podstawową melodię, którą napisałam i to dla mnie potężny zaszczyt, bo Devin wykorzystał swój głos w stylu, do którego dążyłam w ReVamp, a jednocześnie wprowadził mnóstwo zróżnicowania dzięki sparowaniu jego głosu z moim, więc moje marzenie się spełniło.

 

Świetna historia! To tyle, jeśli chodzi o moje pytania. Ogromnie dziękuję za Twój udział w tej rozmowie!

 

Źródło: http://www.musicalypse.net/nightwish-floor-jansen-helsinki-2016/

Tłumaczenie: Dawid Januszkiewicz

Przeczytaj również...