Na serwisie bravewords.com jakiś czas temu pojawił się obszerny wywiad z Anette przeprowadzony wokół, zdawałoby się, nieskończonego tematu jej rozstania z Nightwishem. Jego celem, zdefiniowanym zresztą wyraźnie przez autora, było ostateczne omówienie całej tej kwestii i trzeba przyznać, że dobrze spełnia on tę rolę – jest on na tyle obfity w informacje, że stronnicy zarówno jednego obozu, jak i drugiego po jego lekturze mogą na dobre scementować swoje opinie na temat całego rozstania. I chyba najwyższa na to pora… Zapraszamy do lektury poniżej.
—
Nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, że w wyniku kontrowersyjnego rozstania z zespołem Nightwish wokalistce Anette Olzon przypięto łatkę „tej złej”. W wyniku tego wszelkie jej działania nakierowanie na promocję jej solowej płyty obracają się w okazje do szargania reputacji Olzon. Jej sytuacji nie poprawia również fakt, że członkowie Nightwisha nad wyraz szybko skontrowali jej niedawno opublikowane w sieci oskarżenia o oszukanie jej oraz niewłaściwe praktyki zarządcze.
Prawdę powiedziawszy, byłem przygotowany na napotkanie istnej ściany w trakcie zadawania pytań dotyczących Nightwisha, gdyż Olzon zyskała reputację samolubnej diwy. Stało się tak po wydarzeniach z roku 2012, gdy mocno skrytykowała ona zespół za zagranie w Denver z wokalistkami zastępczymi – Elize Ryd (Amaranthe) i Alissą White-Gluz (The Agonist) – w trakcie jej choroby. Okazało się jednak, że srogo się pomyliłem i ostatecznie musiałem zwrócić honor pani Olzon.
Dlatego też, aby w niedalekiej przyszłości móc poświęcić należytą ilość uwagi jej solowemu wydawnictwu, Shine, najpierw zajmijmy się zamknięciem kwestii Nightwisha.
Zamiast odgrzebywać nieprzyjemne szczegóły oraz zarzuty powstałe przed i po wyrzuceniu wokalistki z zespołu, lepiej skupić się na jednym, konkretnym fakcie. Mianowicie, Anette Olzon została wyrzucona w środku trasy po Ameryce Północnej, promującej płytę Imaginaerum. Jest to ruch, na który większość formacji istniejących we współczesnym biznesie muzycznym nie może sobie pozwolić, a już na pewno nie bez planu awaryjnego. Tu jednak zaledwie 48 godzin po zerwaniu z Olzon wokalistka nieistniejącego już After Forever, Floor Jansen, zajęła jej miejsce na scenie, a niecały rok później została przyjęta do kapeli na stałe.
„Trudno jest mi powiedzieć, dlaczego do tego w ogóle doszło, bo tak naprawdę nie mam pojęcia, co działo się za moimi plecami – mówi Olzon. – Myślę, że było trochę rzeczy, które odbywały się bez mojej wiedzy. Zdałam sobie sprawę z tego, że mieli [zespół] jakiś zapasowy plan po tym, jak poinformowałam ich o mojej ciąży. Sądzę, że zaczęli go tworzyć już podczas letnich festiwali, gdy nabierali co do niej podejrzeń”.
Olzon wskazuje reakcję reszty zespołu na ciążę jako główną przyczynę jej rozstania z nim. Twierdzi również, że Jansen nie była wcale ostatnią deską ratunku, tak jak myślą o niej niektórzy.
„Podczas trasy po Ameryce dyskutowaliśmy, w jaki sposób mamy zapewnić możliwość zagrania nadchodzących wówczas koncertów i mieliśmy wtedy parę kłótni. Nie chciałam, by na moim miejscu pojawiła się zastępczyni, a chciałam wystąpić na koncertach w Ameryce Południowej. W momencie planowanych występów w Australii ciąża byłaby już w zbyt zaawansowanym stadium, więc chciałam przesunąć daty, jednak Tuomas się na to nie zgodził. Początkowo były właśnie propozycje zastępstwa i niechętnie na nie przystawałam, ale gdy tylko wspomnieli o Floor, natychmiast odmówiłam. Byłam pewna, że fani pokochają Floor, bo to wokalistka metalowa, ja tymczasem jestem wokalistką popową – chciałam utrzymać pracę. Wydaje mi się, że zaczęli szukać nowej wokalistki, gdy okazało się, że nie mogłam wystąpić w Australii. Kłóciliśmy się na ten temat, potem zachorowałam, a potem… Nie wiem, czy planowali to w ten sposób”.
„Mówią, że to nie było tak – że ciąża nie była żadnym problemem – ale nie sądzę, by sytuacja rozwinęła się w ten sposób, gdybym nie spodziewała się dziecka. Oczywiście, już wcześniej zdarzały nam się różnice poglądów odnośnie liczby koncertów pod rząd, miejsc, w których mieliśmy grać. Ale to nie było dla nas powodami do sporów. Jeśli nie chciałam dokądś ruszać, a reszta tak, to większość decydowała. Mój trzyletni syn był ze mną, więc podejmowaliśmy próby radzenia sobie z takimi problemami. Nie zamierzam stwierdzić, że to była kluczowa kwestia tylko dlatego, że oni temu zaprzeczają, ale na pewno dla mnie była ona problematyczna”.
„Gdybym była Tarją, nie obawiałabym się tymczasowego wejścia Floor na moje miejsce, bo wiedziałabym, że fani by na mnie czekali. Mówiliby, że chcą Tarji z powrotem. Ale ja jestem Anette i zdążyłam już zebrać dużo niechęci wobec mnie i mojego głosu od czasu mojego dołączenia do Nightwisha. Pamiętam, jak myślałam o tym, że po zgodzie na zastępstwo Floor, a następnie moim powrocie musiałabym przez to znowu przechodzić. Dobrze wiedziałam, co by mnie czekało”.
„Oczywiście miałam pełną świadomość, że czekają nas kolejne występy, a ciąża była moją własną odpowiedzialnością. Ale chodziło mi tylko o przesunięcie jednej, krótkiej trasy. Byłabym w stanie zaśpiewać na wszystkich innych koncertach i naprawdę nie rozumiałam, dlaczego potrzebowali wtedy zastępczyni. Może czuli, że chcą innej wokalistki. Myślę, że o to chodziło, ale nie byli w związku z tym zbyt szczerzy. Moja odmowa musiała ich sfrustrować, a gdy zachorowałam, ujrzeli wyjście z sytuacji. Oczywiście, zdenerwowałam się, że zrobili to, co zrobili i napisałam o tym na swoim blogu. To zirytowało ich, ja byłam zdenerwowana na nich i pewnie przez to doszło do tego, do czego doszło”.
Tuomas Holopainen w niedawnym wywiadzie ujawnił, że pomimo złej krwi pomiędzy Nightwishem i Anette Olzon zespół zamierzał zawrzeć materiał z nią na ich nowym DVD, Showtime, Storytime. Osiągnięto już 80% postępów w produkcji, gdy Nightwish został zmuszony, poprzez żądanie Olzon i jej agenta, do wycięcia wszystkich rozmów oraz nagrań koncertowych zawierających jej oblicze. Odpowiedź Olzon na pytanie o motywy tego była jedyną chwilą, gdy w jej głosie czuć było zgorzkniałość.
„Przede wszystkim nie sądziłam, że w ogóle zechcą stworzyć film dokumentalny, bo… o czym miałby on być? – pyta Olzon. – Przewidywałam, że zrobią coś podobnego jak w przypadku filmu dokumentalnego z Tarją, gdzie przedstawili ją jako złą osobę. W końcu już coś takiego zrobili. Byłam co do tego bardzo podejrzliwa i, rzecz jasna, bardzo rozgniewana ze względu na to, że mnie wyrzucili. To była bardzo nieprzyjemna sytuacja. Nie chciałam, by DVD zakrzywiało obraz mojej osoby i nie chciałam, by porównywano mnie z Floor. Powodów było wiele. Byłam pełna gniewu, nie chciałam mieć z nimi już nic wspólnego i miałam dosyć ciągłych porównań”.
Olzon przyznaje, że, pomimo niesmaku po całej sytuacji, przeżycia z Nightwishem były bardzo cenne i dały długofalowe korzyści dla jej podejścia do muzyki i życia.
„Zmieniłam się od czasu dołączenia do zespołu. Moja matka twierdzi, że jestem zgoła inną osobą. Dołączając do Nightwisha, byłam jeszcze młodą kobietą, która marzyła o byciu profesjonalną wokalistką i życiu pełnym zabawy i chwały. Moja mama jest śpiewaczką, zrobiła swoje w tym biznesie i wie, że to tak nie działa, gdy jest się w zespole. Wtedy więc przyjmowała to z pobłażaniem. Jej zdaniem dużo wyniosłam z tego doświadczenia, bo stałam się mądrzejsza, bardziej doświadczona i nie dam się tak łatwo oszukać. Wie, że stałam się odporniejsza”.