Relacja z polskiej premiery filmu “Imaginaerum” oraz Pierwszego Polskiego Zlotu Fanów Nightwish w Katowicach 26.10.2013
Blisko dwa tuziny fanów Nightwish, uzbrojonych w koszulki zespołu, breloczki i identyfikatory nadciągało w kierunku katowickiego kinoteatru Rialto – a była to tylko pierwsza fala, bo wkrótce miało ich nadejść ponad trzy razy tyle. Zbliżała się godzina zero, to jest, siedemnasta piętnaście, dnia dwudziestego szóstego października dwa tysiące trzynastego roku. Jeszcze kilka minut i miała się rozpocząć prawdziwa nightwishomania. Ostatnie poprawki, nerwowe ustalenia z dźwiękowcem, finalny rzut oka na program, naciąganie pasiastych rajstop i… akcja!
Ladies and gentlemen, be heartlessly welcome!
Zanim było nam dane zanurzyć się w Imaginaerum Thomasa Whitmana, film musiał zostać zapowiedziany – i ten zaszczyt przypadł w udziale naszemu fanklubowi. Od początku założyliśmy, że zapowiedź musi być w jakiś sposób kreatywna. Szybko doszliśmy do wniosku, że najłatwiej będzie jednocześnie zrobić fajne show i przekazać dużo informacji wprowadzając najpierw celowo nudnawą część formalną, w wyniku której publiczność miała doznać uczucia lekkiego rozczarowania jej zwyczajną i przeciętną formułą. To przez kontrast tym bardziej wzmocniłoby efekt zaskakującego przerywnika. W opinii autora tych słów udało się w stu procentach. Ale po kolei. Kłopotliwą i lekko wymęczoną atmosferę pierwszej części zapowiedzi spotęgowały zapewne problemy techniczne z mikrofonem. Przy trzecim zdaniu odczytanym nieśmiało z kartki przez Cornelię, panią prezes fanklubu, publiczność poczuła się już chyba dość skrępowane, jednak WTEM…! Na scenę wparowała brawurowa Pavlina, mająca już sporo doświadczenia z cosplayem członków Nightwish. Wcielając się w karykaturalną, przerysowaną wersję Anette Olzon zdenerwowanej faktem wyrzucenia jej z kapeli fanka błyskawicznie przełamała lody i krępującą atmosferę. Publiczność w lot załapała dowcip i nagłe ocieplenie atmosfery pozwoliło na dokończenie zapowiedzi i rozpoczęcie projekcji w przyjemnym nastroju. Żałuję jedynie, że nie wyrobiliśmy się ze stworzeniem fake singla „I Also Walk Alone”, który mógłby być jedną z nagród w późniejszych konkursach. Może następnym razem.
Pavlina w roli Anette błyskawicznie zaskarbiła sobie sympatię publiczności.
Once upon a time in a daymare…
Następnym punktem w programie była, rzecz jasna, projekcja filmu. O samej fabule wolę za wiele nie pisać, by nie zaspoilerować jej nikomu, kto jeszcze nie miał przyjemności poznać ekranizacji ostatniego albumu Nightwish. Warto za to wspomnieć, że duży ekran bardzo pomógł filmowi – niżej podpisany bawił się dużo lepiej niż przy wcześniejszych, improwizowanych seansach z DVD puszczanym na telewizorze. Wszechogarniająca muzyka przy scenach, gdzie wykorzystane są fragmenty „Storytime”, „Rest Calm” czy przede wszystkim „Scaretale” bardzo pomogła w odbiorze filmu. Duże rozmiary obrazu sprawiły, że łatwiejsze stało się wychwycenie wielu smaczków i detali, które umykały na mniejszym ekranie. Warto przy tym dodać, że autorowi bardzo podoba się lekko kiczowata stylistyka efektów specjalnych z „Imaginaerum”, mocno przypominających gry wideo (z którymi reżyser, Stobe Harju, jest od wielu lat związany), a podziwianie ich na wielkim ekranie tylko wzmogło wrażenia estetyczne. Ulubiona scena, ta z żołnierzykami, sama w sobie była wystarczającym powodem, by przyjechać do Katowic.
On a journey to storyteller’s mind
Uczta nie trwała długo – „Imaginaerum” to dość krótki film i wystarczyło półtorej godziny, by napisy przewijały się w rytm dźwięków utworu tytułowego. Przerwa, kawa, wymiana opinii w parach i małych grupkach. Akurat zdążyłem się zrelaksować, gdy Pavlina zaczęła rozkręcać panel dyskusyjny. Choć z początku szło niemrawo i przez całą jego długość zdarzały się niezręczne cisze, były też momenty dość rozgrzanej dyskusji. Mocno przewałkowaliśmy na przykład temat postaci Gem i jej relacji z ojcem. Analizowaliśmy również kolorystykę filmu, porównując ją z tą z teledysku do „The Islander”. Marta, koleżanka po kulturoznawstwie, nawiązując do książki „Jeśli to fiolet, ktoś umrze” uświadomiła nam, że wzorce związane z kolorami, obecne od lat w kinematografii znajdują potwierdzenie i w „Imaginaerum”. Opinie były mocno zróżnicowane, od lekkiego rozczarowania po pozytywne zaskoczenie. Pochwały zebrały przede wszystkim sceny muzyczne i sposób ujęcia relacji międzyludzkich. Miejscami pozwoliliśmy sobie popuścić wodze fantazji i interpretować pewne elementy filmu w kontekście rozstania z Tarją i zbliżającego się – więc być może spodziewanego już w momencie powstania filmu – odejścia Anette. Wątki i wnioski wysnute w tej części mogłyby zapełnić osobny artykuł, a panel zapewne trwałby dużo dłużej, jednak czas naglił – pierwsza połowa zlotu miała się ku końcowi i nadszedł czas zmienić lokal.
Panel dyskusyjny okazał się przyjaznym miejscem do swobodnej wymiany myśli.
Riddler, Riddler, ask me why?
Piętnastominutowy spacer to wszystko, czego było potrzeba, aby dostać się do klubu Namaste, gdzie mieliśmy zarezerwowane kilkadziesiąt miejsc. Ludzie zmieścili się w sam raz, a po początkowym chaosie przesuwanych stolików uformowały się najpierw trzy duże stoły, przy których rozsiedli się głodni atrakcji fani. Wkrótce rozległy się dźwięki Kinslayera i z projektora puszczone zostało “From Wishes to Eternity”. Dość głośno, żeby było słychać, dość cicho, żeby dało się spokojnie rozmawiać, z obrazem chłopaków i Tarji młodszych o ponad dekadę, towarzystwo zaczęło się solidnie integrować. Żeby jednak nie było zbyt nudno, tej części towarzyszył konkurs wiedzy o Nightwish. Piętnaście pytań testowych wyłoniło trójkę najlepszych – Łukasza, Mateusza i Gabrielę – którzy zmierzyli się we wzorowanym na „1 z 10” finale. W międzyczasie publiczność obstawiała, który z finalistów ma największe szanse. Ostatecznie słaba płeć okazała się silniejsza i to do Gabrysi powędrowała główna nagroda – nowa i zapakowana jeszcze płyta „Imaginaerum: The Score”. Łukasz, broniący honoru fanklubu, zajął drugie miejsce, otrzymując album „Dark Passion Play”, podczas gdy Mateusz na najniższym stopniu podium dostal DVD „End of Innocence”. Tymczasem Justyna, szczęściara wylosowana ze sporej grupy obstawiającej Gabrysię jako zwyciężczynię otrzymała singiel „Islands of Light” z wyprodukowanego przez Tuomasa Holopainena albumu Indiki „A Way Away”.
Trójka finalistów konkursu wiedzy o Nightwish “The Riddler”. Od lewej – Łukasz, Gabriela i Mateusz.
Last Ride of the Day
Koniec tego konkursu nie oznaczał końca zagadek i nagród. Zanim jednak nadeszła druga część zabawy, miała miejsce dłuższa przerwa, w trakcie której skończyliśmy oglądać „From Wishes to Eternity” i obejrzeliśmy fragment „End of an Era”. Około północy nadszedł czas na ostatnią atrakcję. Zlotowicze, którzy wytrwali z nami tak długo mogli pobawić się w zgadywanie piosenek Nightwish puszczanych od tyłu, co okazało się zadaniem tyleż nietypowym, co wymagającym, szczególnie, że aby wygrać nagrodę trzeba było zgadnąć dwukrotnie. Tym razem nagrody były dużo luźniej powiązane z Nightwish i stanowiły raczej przekrój mniej znanych symfonicznych i power metalowych zespołów, ale chętnych na udział w konkursie nie brakowało. Niżej podpisany sam z dumą zgarnął jedną płytkę i jest bardzo z tego faktu zadowolony. Albumy rozeszły się niemal równo z zagadkami, a ostatnia godzina w Namaste upłynęła błyskawicznie. Przed pożegnaniem pozostało nam tylko zrobić sobie pamiątkową fotkę z najwytrwalszymi, którą możecie podziwiać na stronie wydarzenia na Facebooku.
Najwytrwalsi pojawili się na pamiątkowej, grupowej fotce.
Przez ponad sześć lat, w trakcie których autor działa w polskim fandomie Nightwish, nie miała miejsca tak fajna, dobrze zorganizowana i atrakcyjna oddolna inicjatywa. Pierwszy Polski Zlot Fanów Nightwish przebiegł nadzwyczaj gładko i nie było ani chwili na nudę, a jedynym, czego można sobie życzyć po jego zakończeniu, to powtórki. Myślę, że to tylko kwestia czasu – i liczę, że zobaczę tam tak ludzi poznanych wczoraj, jak i mnóstwo nowych fanów. Tymczasem chciałem podziękować wszystkim, którzy stawili się na wczorajszym wydarzeniu – to dzięki Wam wyszło tak kapitalnie!
Fristron