Przedmowa
Ice Hall w Helsinkach, grudzień 2004
Nightwish stał się pierwszym fińskim zespołem swojego pokolenia, któremu udało się sprzedać wszystkie bilety na show w Ice Hall. W tym samym dokładnie miejscu jako dzieciak widziałem niegdyś Iron Maiden, Dio, Metallikę oraz niezliczoną liczbę innych kapel – kapel, które są odpowiedzialne za to, że moje życie stało się takie, a nie inne: osadzone głęboko w rockowym biznesie.
Napięcie wisi w powietrzu. Menedżerowie chodzą w kółko po bokach sceny. Kauhanen, ze swym sarkastycznym poczuciem humoru, komentuje wszystkim, którzy go mijają, a Pommi-Markku jest zajęty sprawdzaniem kabli na scenie. Reszta załogi wykonała już swoje obowiązki i teraz w większości zabija czas. Spokojne ruchy i gładko przeprowadzane prace pokazują, że pomimo tego iż show w Ice Hall oznacza ich oficjalny podbój Helsinek, band i jego ekipa są u siebie w domu, w szeroko znanym otoczeniu.
Gdy zespół wreszcie wchodzi na scenę, atmosfera oczekiwania przeradza się w euforię. Z niezaprzeczalną władzą i autorytetem grają swój sukcesyjny pokaz, doprowadzając zarówno stojącą jak i siedzącą publikę do szaleństwa. Włosy latają a pot spływa strumieniami kiedy sala wypełniona fanami świętuje wizytę w stolicy pochodzącego z Kitee metalowego bandu. Tuomas wali w klawisze a reszta grupy wyczarowuje ciężką, melodyjną ścianę dźwięku swoją precyzyjną acz zrelaksowaną grą. Dodatkowo Tarja – wysoka, majestatyczna i pewna siebie osoba – dyryguje przedstawieniem. Kiedy patrzysz na ich niesamowity występ, nie możesz pomóc, lecz podziwiasz zespół. Przeszli oni niemałą ewolucją w ciągu ostatnich ośmiu lat.
Lepakko, 1997
Od ośmiu lat pracuję w helsińskim radiu jako specjalizujący się w heavy metalu redaktor muzyczny. Staję się nieco cyniczny jeśli chodzi o ten gatunek. Lata dziewięćdziesiąte są interesujące, ponieważ powstało wtedy wiele podgatunków oraz ogromna liczba zespołów. Sytuacja w radiu nie jest łatwa gdy musisz wielokrotnie i skutecznie sprzedawać program słuchaczom z każdą nadchodzącą piosenką. Metallica wydaje słaby album na każde pięć lat i wygląda też na to, że nigdzie nie można znaleźć nowych, interesujących zespołów, które wprowadziłyby metal w nowe tysiąclecie.
Oczywiście nadchodzi nowe pokolenie metalu, ale na tę chwilę każda próba odgadnięcia, kto będzie ich liderem, to strzał w ciemno. Europejska i amerykańska scena różnią się od siebie w nowy sposób. Brytyjski metal stracił swoją dominację i teraz skupiono się na Finlandii oraz reszcie Skandynawii. Podczas gdy Europa silnie wykorzystuje lokalne tradycje w różnych częściach kontynentu, w Ameryce rozwija się miejska hybryda rapu i metalu. Istnieją znaczące różnice między kontynentami nawet w nazewnictwie: death metal, black metal, alternative metal i melodic metal znaczą zupełnie co innego po dwóch stronach Atlantyku. Pewne interesujące trendy w metalu są ewidentne, lecz główna, kreatywna i rzeczywiście pomysłowa grupa, która mogła by mieć moc wzniesienia jednego podgatunku nad inne, nigdzie zostaje stworzona.
Cotygodniowa paczka z materiałami promocyjnymi od Spinefarm Records zjawia się i otwieram kopertę bez żadnych specjalnych oczekiwań. Przeważnie dzielę płyty na te, które będę słuchał, te, które krótko posłucham, oraz te, które może posłucham w odległej przyszłości. W środku paczki znajdował się debiut Nightwisha. Natychmiast słucham całego albumu.
Chociaż nie mogłem przewidzieć, że ten zespół będzie sprzedawał miliony płyt na początku XXI wieku, to jestem pod wrażeniem. Obfitująca w niezmierną wrażliwość, dramatyczna, melodyczna muzyka nie zawsze pasuje do operowego śpiewu Tarji, ale gdy połączyć wszystkie kawałki ze sobą, ukazuje się nieziemski czar. Słuchając piosenek chichoczę na widok zdjęć prasowych. Wychudzeni nastolatkowie i dziewczyna w koszulce firmy Marimekko czający się w lesie przypominają bardziej szkolną lekcję biologii na świeżym powietrzu niż metalowy zespół.
Jednakże w całej swej niewinnej szczerości dźwięk i wygląd nadają temu pewien kształt. W przeciwieństwie do większości zagranicznych nastrojowych kapel metalowych Nightwish wydaje się nie przestrzegać reguł, a to przyciąga. Grupa jest wciąż bandą wyrostków, ale takich, którzy szybko mogą dojrzeć.
Lata mijają i dźwięk się pogrubił a sam zespół stał się bardziej pewny siebie. Zdjęcia prasowe Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków nadal są okropne, ale wyrazistość i geniusz kapeli nadrabiają mankamenty ich wyglądu. Co wystartowało jedynie jako projekt, zdaje się konkretyzować coraz bardziej i bardziej. Tuomas pisze coraz lepsze utwory dla Tarji (która śpiewa coraz lepiej) i cały koncept zespołu zaczyna przybierać konkretną formę w oczach rozszerzającego się grona publiki. Sukces w Finlandii i za granicą rośnie z każdą wydaną płytą i odbytą trasą. Włosy chłopaków rosną, a Tarja znajduje ubrania, w których nie wygląda już jak tyrolska kelnerka. Gdy forma i treść spotykają się, możliwości stają się nieograniczone.
Helsinki, luty 2006
Minęło dopiero parę miesięcy odkąd Nightwish zakończył na Hartwall Arena swoją osiemnastomiesięczną światową trasę oraz zwolnił wokalistkę, Tarję Turunen. Cała sytuacja została szeroko skomentowana w fińskich wieczornych wiadomościach i tabloidach. Temat został poruszony nawet w wywiadzie z fińskim premierem. To nie mój interes jako autora tej przedmowy – lub jako fana zespołu – komentowanie absurdalnego stosunku tego całego medialnego cyrku, ale uważam, że jedno jest jasne: jeśli zmiany personalne w Nightwishu stały się głównym wydarzeniem wieczornych wiadomości, możemy przestać spekulować, który fiński zespół naprawdę wprowadził metal w nowe tysiąclecie. Jakkolwiek zła byłaby dla zespołu ta sytuacja, dowiodła ona statusu Nightwisha jako autentycznego fińskiego metalowego mesjasza.
Nightwish jest zespołem Tuomasa Holopainena oraz dziełem jego życia. Jeden z najbardziej utalentowanych rockowych kompozytorów swej dekady decyduje o tym, jak kapela ma brzmieć na scenie, a jak w studio. Kiedy usiadłem w ciasnym, małym pokoiku słuchając albumu, który był udoskonalonym pierwszym demem Nightwisha, i parskając na widok niewinnie wyglądających, świętoszkowatych dzieciaków na zdjęciu promującym, Tuomas w tym czasie miał już w głowie następny album Nightwisha. A jaki to okazał się być ciąg albumów.
Chciałbym podziękować Nightwishowi za wszystkie minione lata oraz życzyć im wspaniałej przyszłości. Jestem pewny, że oni dopiero zaczęli nas zaskakiwać.
Jone Nikula