Pamiętam, jak siedziałam już po roku szkolnym na leżaku w jakimś tropikalnym miejscu i zaczytywałam się w
Nad Niemnem. Niesamowite. Spodziewałam się, że skończy się, jak
Krzyżacy- na ósmej stronie. A tu niespodzianka: ogromnie mnie to wciągnęło i ni razu nie poczułam tego szalenie napiętnowanego elementu- nadmiernego opisu przyrody. Dla mnie to był utopijny romantyzm [w rozumieniu potocznym] w czystej postaci. Naiwne to to, ale urocze.
Przy czym często
Nad Niemnem jest stawiane obok
Chłopów, czego kompletnie nie rozumiem. Wywożenie na gnoju było jedynym zapamiętanym przeze mnie elementem, a czekać na to trzeba było i tak rok...
Jądro ciemności uważam za jedną z najbardziej wartościowych lektur licealnych. Dokładanie czegoś do dwóch powyższych wypowiedzi byłoby bezsensowne, więc powiem jedynie: "+1".
PannaKabaczkowa napisał(a):
I tak będę musiała to jeszcze raz przeczytać za 2 lata

Bardzo Ci współczuję, ale sama sobie zgotowałaś ten los!

Jestem ogromną przeciwniczką Sienkiewicza. Choć rozumiem, czemu jesteśmy zmuszani do poznawania jego twórczości, to nigdy nie zrozumiem, jak komuś może się to podobać.
Btw- pamiętam, jak całym gimnazjum poszliśmy na
Pana Wołodyjowskiego do kina Muranów. Nigdy nie zapomnę widoku (bez żartów!) 80% sali śpiącej, 10% grającej na czymkolwiek, gdy pozostałe 10% bezmyślnie patrzyło się w ekran.
